środa, 8 sierpnia 2018

Cicha woda brzegi rwie


Harry Potter
Quo vadis, Harry?
W akapicie otwierającym powieść Harry Potter i kamień filozoficzny, pierwszą odsłonę kilkutomowej serii przygód nastoletniego czarodzieja, która pozwoliła pokoleniu starszemu otrzeć łzy i przywrócić wiarę w młodsze (dziateczki znowu czytają!), natrafiamy na zdanie banalnie, na pierwszy rzut oka, proste do przełożenia:
Mr and Mrs Dursley, of number four, Privet Drive, were proud to say that they were perfectly normal, thank you very much.
Zwróćmy w tym miejscu uwagę na ostatni człon zdania: thank you very much niby nic, ale po głębszym namyśle... Zanim jednak do tego powrócimy, zerknijmy wpierw na drugi przykład, z nie mniej fantastycznego podwórka, ba! z dzieła poniekąd przełomowego dla jednego z gatunków literackich: fantasy.

Otóż w krótszej wersji ze zwrotem tym spotykamy się w pierwszym rozdziale jeszcze bardziej poczytnego Hobbita, dziełka, które dało początek rozbudowanemu uniwersum Władcy Pierścieni, powieści w trzech częściach, przez wielu niesłusznie nazywanej trylogią:
Good morning! he said at last. We don't want any adventures here, thank you! You might try over The Hill or across The Water. By this he meant that the conversation was at an end.
W obu fragmentach thank you użyte zostało nietypowo: widać, że zwykłe dziękuję lub bardzo dziękuję chybiają celu, nie oddając tego, o co Rowling i Tolkienowi chodziło. Thank you zwyczajne, powszednie odrywa się tu od literalności podziękowań i przedzierzga w thank you idiomatyczne. Jak zatem oddać ten na pozór zwyczajny związek wyrazowy, zastosowany w obu przypadkach najwyraźniej w niestandardowym, bo ironicznym znaczeniu?

W pierwszej cytacie, wykorzystującej mowę pozornie zależną, znakomicie sprawdziłoby się polskie przepraszam bardzo, używane przez nas nieraz właśnie z nutką zniecierpliwienia, złości czy irytacji, kiedy dajemy do zrozumienia, że chcemy, aby się ktoś odczepił. Że nie życzymy sobie czegoś, o czym mowa wcześniej. Że nie chcemy skorzystać z jakiejś rady czy propozycji. Że uważamy jakąś rzecz za nieprzyzwoitą, niestosowną, a może nawet oburzającą, skandaliczną. Że nie chcemy, by ktoś wtykał nos w nasze sprawy. Pasują również ekwiwalenty takie, jak: (ale) dzięki za troskę, dziękuję za troskę, gdyby kto pytał, jakby kto pytał, gdyby się ktoś pytał, jakby się ktoś pytał.

Miecz Bilba
Żądło niezawodne w otwieraniu listów
U Tolkiena z kolei intencje mówiącego można udatnie wyrazić za pomocą frazeologizmu co to, to nie albo bardzo dosłownego (dosłowność niekiedy bywa zaletą), tyle że użytego z zastosowaniem inwersji, a przez to ironicznego zwrotu dziękuję bardzo. Bez problemu uszłyby też: wielkie dzięki, dzięki bardzo, a także (ale) dzięki za troskę, dziękuję za troskę.

Te dwa drobne przykłady powinny nam uprzytomnić kwestię czujności i nieufności niezbędnych na każdym kroku w pracy tłumacza. Podobnie jak psim obowiązkiem redaktora jest sprawdzać wszystko (nawet takie oczywiste oczywistości jak to, że Kordian wyszedł spod pióra Mickiewicza), tak też tłumacz musi wszędzie wietrzyć podstęp, zwracając uwagę na używane na co dzień zwyczajne słówka i zwroty, które kryją nieraz pułapki gubiące niefrasobliwców bądź nazbyt pewnych siebie gierojów.

Rzecz jasna, nie wyczerpałem propozycji przekładu thank you ani w innych kontekstach, ani nawet w omówionych. Znalazłyby się pewnie lepsze rozwiązania. A jakie wy byście dali odpowiedniki w pomienionych ekscerptach?

© by Paweł Jarosław Kamiński 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz