wtorek, 31 lipca 2018

Milczenie owiec ― minierrata


Swego czasu postanowiłem się zapoznać ze znaną powieścią Milczenie owiec (Thomas Harris, Albatros, 2017), która posłużyła za kanwę jeszcze bardziej znanego filmu pod tym samym tytułem ze znakomitymi rolami Jodie Foster i Anthony'ego Hopkinsa. Milczenie owiec to druga część tetralogii połączonej osobą genialnego psychopaty, doktora Hannibala Kanibala Lectera.

Powieść, przyznam, słaba, nas jednak interesować będzie co innego: jak poradził sobie tłumacz. Nazwisko pomijam, bo nie chodzi tu o człowieka, lecz o samo rzemiosło translatorskie. Mógłbym co prawda opracować obszerniejszą erratę przekładowo-redakcyjnych wpadek, ale nie mam zamiaru się żyłować, poniżej zamieszczam jedynie co większe i ciekawsze świadectwa nieudolności:
  • s. 29: To Golgota [mowa o rysunku], widoki po zdjęciu z krzyża. (...) Widzimy tu, co spotkało w rzeczywistości złodzieja, któremu obiecano Królestwo Niebieskie (...). Tłumacz nie wyłapał, że ang. thief oznacza w tym kontekście łotra, tak właśnie bowiem po polsku określa się tradycyjnie zbrodniarzy umęczonych po obu stronach Jezusa; zdaje się, że poszło tak od Jakuba Wujka, ale pewności nie mam, nie sprawdzałem w trudno dostępnych Biblii królowej Zofii i Biblii Leopolity. Znacznie trafniejsze byłoby również określenie towarzysz zamiast kolega, pojawiające się w tym samym kontekście na tej samej stronie: Połamano mu nogi oczywiście, tak samo jak jego koledze (ang. companion).
  • s. 31: Co Pan myśli o tym podziale? (...) Jest zbyt symplicystyczny. Jaki? Że co? Tak, wiem, że w polszczyźnie występuje takie słowo, tyle że pasuje do bardziej uczonych kontekstów i postaci. To już nie można angielskiego simplistic oddać naturalną polszczyzną jako zbyt uproszczony? nazbyt uproszczony? za bardzo uproszczony? zbytnio uproszczony? przesadnie uproszczony? Do wyboru, do koloru.
  • s. 32: Ile kobiet użył Buffalo Bill?”. Przyznam, że zastanawia mnie, jaki sensowny odpowiednik used winien się znaleźć w polskiej wersji (dopadł, wykorzystał, zamordował, rozprawił się czy jeszcze inny), ale użył zdecydowanie tu nie pasuje.
  • s. 33: Pożary, gradobicie. Towarzystwa ubezpieczeniowe podciągają to wszystko pod kategorię klęski żywiołowej. Taka było wola Boga. Ostatnie dwa zdania (Underwriters lump it all aunder 'Act of God') to przecież po naszemu: Towarzystwa ubezpieczeniowe podciągają to wszystko pod kategorię dopustu bożego, do licha ciężkiego! Albo jeszcze prościej: pod dopust boży. Możemy też zastosować udomowienie i zamiast o dopuście bożym napisać o sile wyższej.
  • s. 64: Agentka Starling do prawnika, dopiero co poznanego, z którym jest na stopie służbowej, zwraca się nader bezpośrednio, bo per mecenasie miast kulturalnego panie mecenasie.
  • s. 88: W dialogu (nie w urzędzie) pojawia się napuszone : Mam nadzieję, że Gramm i Rudman nie dowiedzą się, iż go używamy. Rozumiem, że to dla uniknięcia powtórzenia że, ale i tak mocno to razi w zwyczajnym dialogu. Kolejna sprawa to wzmiankowane Gramm i Rudman. Warto by zdanie przeformułować i opatrzyć przypisem wyjaśniającym, o co tu chodzi
Uff... Dobra. Chwila przerwy na obrazek...

Ćma trupia główka
Ćma trupia główka, bohater powieści

... i jedziemy dalej. A zaczynamy z grubej rury. 
  • s. 101: Melon (nawiasem mówiąc w oryginale użyto watermelon, czyli arbuz, nie melon) w znaczeniu penis niezbyt dobrze brzmi, tymczasem w angielszczyźnie jest to slangowe określenie tej części ciała, przejrzystsze w wersji watermelon cock. A wystarczyło dać jakiegoś wacka czy fujarę.
  • s. 112: Ta dziewczyna, Jane Doe, leży przy lodówce. Należało albo dać do Jane Doe przypis, albo jeszcze lepsze rozwiązanie machnąć coś w rodzaju NN.
  • s. 167: Silly Billy. Powinno być: głuptasie, głuptasku, coś w ten deseń.
  • s. 178: Leopard zamiast lamparta czy pantery, to samo na s. 426. Co tu jest grane? Jakieś intertekstualne nawiązanie do Schillerowsko-Mickiewiczowskiej Rękawiczki czy jak? Takie translatorskie mrugnięcie okiem do czytelnika? Wolne żarty!
  • s. 196: Miła zamiast np. ładna plaża (a nice beach).
  • s. 216: Strzykało Crawforda w krzyżu. Polska język trudna język. Poprawiamy na Crawfordowi strzykało w krzyżu.
  • s. 222: W Marylandzie. W Disneylandzie i owszem, ale tu akurat słuszniej byłoby zastosować formę nieodmienną.
  • s. 238: Słodki Jezu! (sweet Jesus). Jakże często słyszę tę kalkę w filmach! A po polsku to przecież, jeśli już trzymać się sfery religijnej, coś w rodzaju Jezus Maria! czy Chryste Panie!”. Ten sam kwiatek na s. 407.
  • s. 238 (to samo na s. 239): Pani senator Martin!”. Przecież po polsku w sytuacji, gdy nie ma wokół co najmniej dwóch senatorów, nie wołamy Panie senatorze (ministrze, prezydencie, pośle) Iksiński!, tylko Panie senatorze!.
  • s. 244: Młody imago, s. 196 przepiękny imago. A od kiedy to imago jest rodzaju męskiego?
  • s. 333: Reklamy seksualne (sex ads). Fuj, wprawdzie kontekst nie rozstrzyga sprawy, ale czy nie lepiej było zdecydować się na jedną z wersji w ramach którejś z następujących interpretacji: 1) reklamy erotyczne, ociekające seksem reklamy, pełne zmysłowości reklamy, ewentualnie zmysłowe reklamy lub 2) anonse erotyczne, ogłoszenia erotyczne, seksoferty? Sam przychylam się do wykładni nr 2 i zgrabnego ostatniego odpowiednika (seksoferty).
  • s. 336: Pierwotni mieszkańcy Ameryki. Rozumiem, że w dobie poprawności politycznej tłumaczowi chodziło o rdzennych mieszkańców kontynentu. Niemniej jednak zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby rdzenni Amerykanie lub po prostu Indianie. Wszak nad Wisłą słowo Indianin (a także Murzyn, w przeciwieństwie do Negr) nie ma ujemnych konotacji: w odróżnieniu od jankesów z oczywistych względów nie wyrzynaliśmy Indian ani nie traktowaliśmy Murzynów jak bezrozumne woły robocze.
  • s. 390: Okazało się, że z niej lepsza dziwka (she turned out to be a bitch really). To w ogóle po polsku? Można by to poprawić na coś w stylu że to naprawdę wredna suka, małpa, baba, babsztyl, krowa, krówsko itp.”.
Dość! starczy! głowa boli! Dowodów na spaskudzenie tłumaczenia przedstawiłem chyba aż nadto. Jak mówią Hiszpanie: basta y sobra!

© by Paweł Jarosław Kamiński 2018

Dopisek z 6.1.2020:
Cofam słowa dotyczące wyrażenia lepsza dziwka. To idiomatyczne użycie przymiotnika lepszy (analogiczne do dobry), człowiek uczy się całe życie. Mea culpa.

DEPECHE MODE ― Behind the Wheel

Depeche Mode - Music for the Masses
W latach 80 na scenie elektronicznego popu królował brytyjski Depeche Mode. Od kanciastych pioseneczek przechodził do muzyki coraz bardziej dojrzałej, smakowitej, charakterystycznej i wziętej. Dziś gromadzi na koncertach wielotysięczną publiczność. Stał się popularny na całym świecie do tego stopnia, że... a zresztą zobaczcie sami. I powiedzcie, komu nie obiły się o uszy takie przeboje, jak „Personal Jesus”, „Everything Counts”, „People Are People”, „Enjoy the Silence”, „Master and Servant”, „World in My Eyes”, „Tora! Tora! Tora!” czy „Blasphemous Rumours”. Zresztą utwory z późniejszych albumów też zyskały rozgłos i uznanie, dość wspomnieć „John the Revelator”, „Dream on”, „Freelove”, „It’s No Good” albo „Barrel of a Gun”.

Autorem tekstów, traktujących głównie o miłości, był przede wszystkim Martin Gore, mistrz podwójnego dna, jak go określił w książce Depeche Mode. Antologia tekstów i przekładów Piotr Stelmach z radiowej Trójki (In Rock, 2003). Piszę był, bo nie od wczoraj frontman Dave Gahan nie pozostaje mu dłużny i spełnia się również jako tekściarz.

Wspomniana książka obejmuje tłumaczenia utworów od płyty A Broken Frame po Exciter włącznie. Przełożył je Lesław Haliński, specjalizujący się w tłumaczeniach z branży muzycznej. W swoim dorobku ma przekłady książek o takich tuzach świata muzyki, jak choćby:
  • The Doors (The Doors. Gdy ucichnie muzyka, In Rock),
  • U2 (U2. Zdemaskowani, In Rock),
  • Black Sabbath (Black Sabbath. U piekielnych bram, In Rock),
  • Sepultura (Sepultura. Brazylijska furia, In Rock),
  • Leonard Cohen (Leonard Cohen. Życie sekretne, In Rock),
  • Freddie Mercury (Freddie Mercury. Biografia, In Rock),
  • Lemmy z Motörhead (Lemmy, In Rock),
  • Ozzy Osbourne (Mówi Ozzy: Ozzy Osbourne sam o sobie, In Rock),
  • Radiohead (Radiohead. Na krawędzi, In Rock),
  • Sting (Sting. Teksty i przekłady, In Rock).

Ma też na koncie garść przekładów z poletka fantastyki, m.in.:
  • klasykę science-fiction Wellsa Wojna światów (Vesper, 2018),
  • Wampira Vittoria z dość znanej serii Anne Rice (Rebis, 2008),
  • Węża Snu (Zysk i S-ka, 1999), którą to powieść na początku lat 90, w innym przekładzie i pod innym tytułem (jako Opiekuna Snu), ogłosiła drukiem obrosła legendą oficyna Phantom Press, ta sama, która wypuściła na rynek pierwszy ze względów bezpieczeństwa bez danych na temat wydawcy, redaktora, tłumacza etc. polski przekład Szatańskich wersetów (drugi ujrzał światło dzienne w 2013), a także zapewniła sześcioksięgowi Diuna Franka Herberta przepyszną szatę graficzną.

Bodajże najznamienitszy tytuł w jego translatorskim dorobku to Doktor Jekyll i pan Hyde (Vesper, 2007). Przyznam, że książkę mam od jakiegoś czasu na półce, ale nie udało mi się jeszcze do niej zabrać.

Ale to nie koniec jego możliwości. Światło dzienne bowiem ujrzały dwie muzyczne biografie jego autorstwa: Björk (In Rock, 2003) i Mark Knopfler (In Rock, 2013).

Z depeszowymi przekładami Halińskiego kłopot jest zasadniczo taki, że nie da się ich zaśpiewać. Wprawdzie nie są może sadystycznie dosłowne, lecz że brak im tzw. meliczności, nie spełniają podstawowego kryterium solidnego tłumaczenia tekstów utworów muzycznych.

Poniżej przedstawiam własną wersję jednej z piosenek zespołu: dwuznacznego, podszytego erosem Behind the Wheel. Tłumaczenie być może jednym depeszowcom przypadnie do gustu, drugich doprowadzi do białej gorączki, a i, mam nadzieję, nie pozostawi obojętnymi osób zainteresowanych nie tyle zespołem, co translatoryką.

DEPECHE MODE
Behind the Wheel / Za kółkiem

My little girl
Drive anywhere
Do what you want
I don't care
Tonight
I'm in the hands of fate
I hand myself
Over on a plate
Now
Maleństwo me
Jedź w siną dal
Rób to, co chcesz
Ganc egal
W tę noc
Los włada całym mną
Oddaję się
Składam przed nim broń
Już

Oh little girl
There are times when I feel
I'd rathern ot be
The one behind the wheel
Come
Pull my strings
Watch me move
I do anything
Please
Śliczności me
Niekiedy mi się śni
Że za kółkiem czas
Nie przypada mi
No!
Bądź panią mą
Rozkaz daj
Spełnię wolę twą
Please

Sweet little girl
I prefer
You behind the wheel
And me the passenger
Drive
I'm yours to keep
Do what you want
I'm going cheap
Tonight

Kochanie me
Wolę, gdy
Bierną rolę gram
A za kółkiem ty
Jedź
Padam do stóp
Niewolnik twój
Obejrzyj mnie i kup
W tę noc

You're behind the wheel tonight
Ty za kółkiem dziś, w tę noc


© by Paweł Jarosław Kamiński 2018

METALLICA ― One

Znalezione obrazy dla zapytania and justice for allNa YouTubie i w serwisach, które zamieszczają teksty piosenek wraz z przekładami, można się nieraz spotkać z porażającymi efektami partactwa. Krew zalewa, kiedy się czyta te do bólu dosłowne tłumaczenia.

Zalewa, bo natrafiamy na niewiarygodne kalectwa językowe. Nędzne tłumaczenia książek, łajane na łamach  „Literatury na Świecie” czy obsobaczane w sieci, prezentują o niebo lepszy poziom niż przekłady z działki muzycznej. Na ogół. Istnieją bowiem chlubne wyjątki od reguły.

Niekiedy pod wpływem takich potworków językowych nachodzi ochota, by samemu sięgnąć po pióro. By po Barańczakowemu spróbować sił i buńczucznie huknąć: potrafię lepiej! Powodowany gniewem i atawistyczną agresją, rozglądam się wtedy, chodzę wkoło jako lew ryczący, szukając, kogo by pochłonąć... i niewiele myśląc, biorę coś na warsztat.

Żeby nie odbiegać od bieżącej linii partyjnej ― vide PIS e tutti quanti ― dziś sięgnę po kompozycję „One” z płyty Metalliki pod jakże aktualnym politycznie tytułem …And Justice for All.

Utwór to przejmująca historia rannego żołnierza czasu wojny światowej. Nasz bohater zostaje w wielkiej wojnie (bo tak do 39 określano u nas zmagania wywołane zamachem w Sarajewie, a za oceanem mówi się tak o nich do dziś) doszczętnie okaleczony, zdany na łaskę i niełaskę łapiduchów. To ostatnie słowo nabiera zresztą w jego przypadku tragicznie literalnego znaczenia. Targające weteranem emocje oddaje zestrojona znakomicie ze słowami muzyka. Wymowny jest też towarzyszący utworowi wideoklip.

Metallica zagrała ten kawałek m.in. w 1991 roku w Moskwie na festiwalu Monsters of Rock, który zgromadził rekordową rzeszę fanów: źródła mówią o przedziale od 700.000 do 1,5 mln widzów. Ludzkie mrowie zgromadzone na opuszczonym podmoskiewskim lotnisku, a były to ostatnie podrygi Związku Radzieckiego, widać dobrze na nagraniu z wykonania „Enter Sandman”.

No dobra, ale jak się do tego przekładowczego zadania zabrać? Tłumaczenie utworów muzycznych to twardy orzech do zgryzienia: trzeba oddać treść przy jednoczesnym zachowaniu rymów i meliczności, tak aby efekt końcowy translatorskiej roboty można było swobodnie wyśpiewać z wokalistą ― tu akurat Jamesem Hetfieldem (do czego zresztą zachęcam, bo to optymalny sposób oceny tego typu przekładu). Czy piszącemu te słowa udało się nie pogrążyć w otchłani mizerii? Osąd pozostawiam P.T. Czytelnikom.

METALLICA
 One / Sam

I can’t remember anything
Can’t tell if this is true or dream
Deep down inside I feel to scream
This terrible silence stops me
Pamięć odbiegła całkiem mnie
Jawa od snu nie różni się
W środku aż głośno wyć się chce
Lecz w grozie ciszy milknę

Now that the war is through with me
I’m waking up, I cannot see
That there is not much left of me
Nothing is real but pain now
Wojna skończyła ze mną grę
Dziś budzę się, nie widząc, że
Nie pozostało wiele mnie
Jedno, co tylko znam ― ból

Hold my breath as I wish for death
Oh please, God, wake me
Tłumię oddech, chcę umrzeć już
Boże, przebudź mnie

Back in the womb it’s much too real
In pumps life that I must feel
But can’t look forward to reveal
Look to the time when I’ll live
Powrót do łona to nie sen
Pompami życie wlewa się
Przyszłość nieznana, któż to wie
Czy wrócę pośród żywych

Fed through the tube that sticks in me
Just like a wartime novelty
Tied to machines that make me be
Cut this life off from me
Karmią na siłę prosto z rur
Wojenne dziwo żywy trup
W okowach maszyn leżę tu
Weźcie to odłączcie

Hold my breath as I wish for death
Oh please, God, wake me
Tłumię oddech, chcę umrzeć już
Boże, przebudź mnie

Now the world is gone, I’m just one
Oh God, help me
Hold my breath as I wish for death
Oh please, God, help me
Zniknął cały świat, jestem sam
Boże, pomóż
Tłumię oddech, chcę umrzeć już
Boże, pomóż mi

Darkness imprisoning me
All that I see
Absolute horror
I cannot live
I cannot die
Trapped in myself
Body my holding cell
Ciemność więzieniem mym
Przed oczami
Sama zgroza

Ani żywy
Ani trup
Więzień siebie
Ciało mi celą jest

Landmine has taken my sight
Taken my speech
Taken my hearing
Taken my arms
Taken my legs
Taken my soul
Left me with life in hell
Mina zabrała mi wzrok
Skradła usta
Skradła uszy
Skradła ręce
Skradła nogi
Skradła duszę
Dała życie w piekle

PS Swoją drogą, barowanie się tłumacza z utworami muzycznymi jest zbliżone do zmagań z poezją, nie uważacie?


© by Paweł Jarosław Kamiński 2018

Pani Bovary

Wśród dzieł kłębiących się na półkach mojej biblioteczki pręży dumnie muskuły Pani Bovary Gustawa Flauberta. Dumnie z dwóch powodów:
  • dzieło to należące do klasyki, vulgo: zbierające kurz,
  • przekładu dokonał znawca autora i epoki monsieur Ryszard Engelking.
Wydawnictwo Sic! (Warszawa 2014) nie tylko postarało się o rasowego tłumacza, ale i w epoce wszechobecnych rozpraszaczy uwagi wykazało litość i zrozumienie, nie zamieszczając odnośników z pętającymi się u dołu stron przypisami. Nic zatem czytelnika nie dekoncentruje. Jest tylko on i Mistrz. Kto jednak wścibski, ten może sobie w trakcie lektury albo po niej zajrzeć na koniec książki dla poszerzenia wiedzy, a znajdzie tam masę ciekawostek, anegdot i różnorakich uwag tłumacza. Dla mnie rozwiązanie idealne.

W tejże rozkosznej powodzi przypisów Engelking przyznaje się w jednym z nich (s. 418) do porażki translatorskiej. Zdanie „Pan Homais wykurzył ich w diabły” opatruje następującym komentarzem:
W oryginale Pan Homais po prostu wykurzył trzech lekarzy. Diabły pochodzą z następnego zdania: „Il fait une clientèle d’enfer”, które można oddać przez „ma zatrzęsienie klientów”. Tłumaczowi nie udało się znaleźć prostego polskiego odpowiednika ze słowem piekło lub diabeł, a diabła nie mógł zignorować, bo omawiane zdanie może także znaczyć „ma klientów z piekła”.
Gustave Flaubert, Eugène Giraud
Sumiasty wąs Gustawa Flauberta
Tymczasem rozwiązanie polszczyzna oferuje, ja przynajmniej mam na podorędziu poniekąd kilka. Dałoby się wszak napisać „Ma klientów od diabła” albo „od czorta”, albo „od diaska” ― i dwuznaczność mamy zachowaną. Na co nie potrafił wpaść znawca francuszczyzny i Flauberta, to przyplątało się takiemu nie znającemu francuskiego laikowi jak ja, co tylko pokazuje, jak przebogatym, otwartym, a tym samym przepięknym zbiorem jest język, przekład zaś można poprawiać, cyzelować w nieskończoność, łowiąc akuratne słowa czy frazy w oceanie możliwości. Notabene wydanie z 2014 jest drugim, poprawionym przez tłumacza względem edycji z 2006. Powtórka recenzji przekładu, zatytułowana Liny na burcie, pióra Marka Bieńczyka, ukazała się niedawno w poświęconej arkanom przekładoznawstwa przedniej antologii O nich tutaj.

O tłumaczeniach Flauberta sporo zresztą, bo aż dwa artykuły, znajdziemy na łamach zeszłorocznej Literatury na Świecie (zeszyt 9-10). Pierwszy z nich to Ekrany Gustawa Flauberta Michała Pawła Markowskiego, który swego czasu opublikował LnŚ1112/1998 frapujący tekst „Przy ryzyku, że będzie to zaskoczeniem” na temat bełkotliwych polskich przekładów Derridy. Drugi artykuł ― noszący tytuł Najlepszy, jaki nam dano, autorstwa Bieńczyka ― to omówienie Engelkingowego tłumaczenia Szkoły uczuć. Szczerze polecam!

Kto spragniony przemyśleń i warsztatu samego Engelkinga, tego zachęcam do przeczytania, prócz samej arcydzielnej powieści, wywiadu z tłumaczem, a także do obejrzenia frapującej dyskusji na temat współczesnych przekładów tej bodaj najsłynniejszej powieści XIX-wiecznego klasyka.


© by Paweł Jarosław Kamiński 2018

Thomas Merton i prorok Jonasz

Być może kojarzycie Piotra Blumczyńskiego z artykułów poświęconych przekładowi Pisma Świętego lub tekstów religijnych. Wśród jego prac z pierwszej grupy znajdziemy np. Egzegezę, hermeneutykę, intertekst. Czynniki teologiczne we współczesnych przekładach biblijnych (Współczesne kierunki analiz przekładowych, Język a komunikacja 18, Tertium, Kraków 2007) czy Rekonstrukcję pierwotnego przesłania rzecz o żydowskich przekładach Nowego Testamentu („Przekładaniec” 2007, nr 12, wyd. UJ, Kraków 2008).

Drugą reprezentuje przyzwoite opracowanie Primum non nocere, czyli uwagi warsztatowe (Przekładaniec” 2006, nr 2, wyd. UJ, Kraków 2007), w którym autor omawia błędy w sztuce tłumaczy z polskich środowisk protestanckich drugiej fali Reformacji.

Blumczyński to jednak również praktyk. Dokonał m.in. przekładu Dzienników Thomasa Mertona, trapisty zanurzonego w dalekowschodnich religiach, filozofiach, tradycjach. W artykule omawiającym swoje zmagania z oporną niekiedy materią języka tego niekoszernego, lecz wciąż katolickiego mnicha Blumczyński przytacza casus pojawiającego się na kartach rzeczonych memuarów problematycznego zdania „I always overshadowed Jonas with my mercy”, które tak oto komentuje:
Jednocześnie dla równowagi warto przypomnieć, że wyczulenie w tym przypadku na nawiązania biblijne od przeczulenia dzieli dość wąska granica, którą nie zawsze potrafiłem należycie ocenić. Dobrze ilustruje to przykład zdania „I always overshadowed Jonas with my mercy” (Merton 2006: 218), wypowiadanego przez samego Boga, które pod wpływem jednego z wątków przywoływanej tu biblijnej narracji, w której Jonasz rozpacza nad losem uschniętego krzewu rycynowego, imputując Bogu brak miłosierdzia mylnie zinterpretowałem jako „zawsze przewyższałem Jonasza swoim miłosierdziem”, gdy tymczasem rację ma Krystyna Poborska, tłumacząc je po prostu jako „osłaniałem zawsze Jonasza swoim miłosierdziem” (Merton 1962: 334). Wprawdzie czasownik overshadow może wyrażać oba wspominane znaczenia, ale drugie z nich znacznie lepiej harmonizuje z wymową kontekstu. Jak powiedzieliśmy na początku, tłumaczenie klasyki zawsze obejmuje element ryzyka, w tym również porównania z cudzym przekładem, który niekiedy może okazać się trafniejszy. Ot, kolejna lekcja translatorskiej pokory, której nigdy za wiele.

Jonasz i wieloryb, Pieter Lastman
Jonasz i wieloryb, Pieter Lastman


Osobiście wątpię, by tak oczytany w Piśmie Świętym Merton, pisząc o Jonaszu, użył czasownika overshadow tylko w jednym znaczeniu. Dla mnie jest jasne, że zawarł tu celowo grę słów, nawiązując do cienia krzewu z biblijnej historii o małodusznym proroku, nawołującym mieszkańców Niniwy do nawrócenia. Wyraził w ten sposób zwięźle dwie myśli:
  1. Bóg przewyższał Jonasza miłosierdziem, 
  2. miłosierdzie Boże dawało Jonaszowi cień, tzn. prorok żył pod jego ochronnym parasolem, jak w cieniu krzewu rycynusowego wyrosłego cudownie podczas misji w upadłym mieście.
Przekład oddający tę zamierzoną dwuznaczność mógłby przyjąć choćby taki kształt: „Jonasz zawsze żył w cieniu mojego miłosierdzia”.

Czemu podnoszący tę kwestię Blumczyński tego nie dostrzegł (wszak dotarł niemal do sedna, rozwiązanie było tuż tuż, na wyciągnięcie ręki, myślałem, że artykuł m.in. ku temu właśnie zmierza) rzecz dla mnie niepojęta. A tak mało brakowało…

Macie własne propozycje, jak jeszcze dałoby się oddać wspomniane zdanie, zawierające przewrotnie użyty czasownik?


© by Paweł Jarosław Kamiński 2018

OGDEN NASH ― A Word to Husbands

Księga Przysłów powiada: Kłótliwa kobieta jest jak stale cieknąca rynna (19,13 Biblia warszawska). Jak więc odnaleźć się w damsko-męskich relacjach?

Świat według Bundych
Prawdziwa cnota krytyk się nie boi

Poradą brzydszej płci służy Ogden Nash. Oto jego krotochwilny wierszyk na temat życia w stadle małżeńskim. Przekład, może ciut dosadniejszy niż oryginał, prezentuję w dwóch wersjach, bo pegaz, jak to pegaz, stanął dęba, by nie rzec: rozkraczył się, na rozdrożu.


OGDEN NASH

A Word to Husbands
To keep your marriage brimming
With love in the loving cup,

Whenever you’re wrong, admit it;
Whenever you’re right, shut up.


Do panów mężów
Jeśli nie chcecie, by błogą nić życia                                               

Ślubnej miłości zrywały ch
ryje,                                                  
Gdy się mylicie, przyznajcie bez bicia,                           
Gdy macie rację, zamknijcie ryje.   
 
Do panów mężów
Jeśli nie chcecie, ażeby miłości
Małżeńskiej taflę mąciły chryje,
Gdy się mylicie, przyznajcie bez złości,
Gdy macie rację zaś, stulcie ryje.

Na koniec suchar. Osoby wrażliwe lub politycznie poprawne proszone są o przerwanie lektury. Żeby nie było, że nie ostrzegałem.

No, ale skoro zaraz na wstępie cytowałem patriarchalną, seksistowską, szowinistyczną (i jakie by tam jeszcze epitety ulęgły się urojonemu Dawkinsowi) Biblię, więc taki a nie inny charakter suchara jest najzupełniej zrozumiały.

Jeden kolega do drugiego:
Dwa tygodnie temu posprzeczaliśmy się z żoną i od tamtej pory się do mnie nie odzywa. A co najlepsze, myśli, że to dla mnie kara.


© by Paweł Jarosław Kamiński 2018