niedziela, 21 lutego 2021

The economy, stupid

Hi, Georgie,it said.

There was a clown in the stormdrain. The clown held a bunch of balloons, all colors, like gorgeous ripe fruit in one hand.

In the other he held George's newspaper boat.

Want your boat, Georgie? The clown smiled.

George smiled back. He couldn't help it; it was the kind of smile you just had to answer. I sure do, he said.

The clown laughed. "I sure do." That's good! That's very good! And how about a balloon?

Well . . . sure! He reached forward . . . and then drew his hand reluctantly back. I'm not supposed to take stuff from strangers. My dad said so.

Very wise of your dad, the clown in the stormdrain said, smiling. How, George wondered, could I have thought his eyes were yellow? They were a bright, dancing blue, the color of his mom's eyes, and Bill's. Very wise indeed. Therefore I will introduce myself. I, Georgie, am Mr Bob Gray, also known as Pennywise the Dancing Clown. Pennywise, meet George Denbrough. George, meet Pennywise. And now we know each other. I'm not a stranger to you, and you're not a stranger to me. Kee-rect?

George giggled. I guess so. He reached forward again . . . and drew his hand back again. How did you get down there?

Storm just bleeeew me away, Pennywise the Dancing Clown said. It blew the whole circus away. Can you smell the circus, Georgie?

George leaned forward. Suddenly he could smell peanuts! Hot roasted peanuts! And vinegar! The white kind you put on your french fries through a hole in the cap! He could smell cotton candy and frying doughboys and the faint but thunderous odor of wild –animal shit. He could smell the cheery aroma of midway sawdust. And yet . . .

And yet under it all was the smell of flood and decomposing leaves and dark stormdrain shadows. That smell was wet and rotten. The cellar-smell.

But the other smells were stronger.

You bet I can smell it, he said.

Want your boat, Georgie? Pennywise asked. I only repeat myself because you really do not seem that eager. He held it up, smiling. He was wearing a baggy silk suit with great big orange buttons. A bright tie, electric – blue, flopped down his front, and on his hands were big white gloves, like the kind Mickey Mouse and Donald Duck always wore.

Yes, sure, George said, looking into the stormdrain.

And a balloon? I've got red and green and yellow and blue . . . .

Do they float?

Float? The clown's grin widened. Oh yes, indeed they do. They float! And there's cotton candy . . . .

George reached.

The clown seized his arm.

And George saw the clown's face change.

What he saw then was terrible enough to make his worst imaginings of the thing in the cellar look like sweet dreams; what he saw destroyed his sanity in one clawing stroke.

They float, it growled, they float, Georgie, and when you're down here with me, you'll float, too —

Tak oto* zaczyna się bodaj czy nie najlepszy, obok Christine, horror, jaki wyszedł spod pióra Stephena Kinga, do tego jeden z najbardziej opasłych, tomisko liczy bez mała tysiąc stron. Autora nie trzeba specjalnie nikomu przedstawiać: kto nie czytał żadnej książki, zapewne oglądał choć jedną z licznych ekranizacji jego prozy, np. Lśnienie Kubricka. Notabene ekranizacje prezentują zwykle poziom żenujący, dość wspomnieć chociażby Bastion, Mroczną wieżę czy Mgłę.

King to w sumie średnich lotów powieściopisarz (przy czym w swoim gatunku całkiem dobry i poczytny), irytujący nieraz podobnymi chwytami i powielający schematy zachowań negatywnych bohaterów, tak sobie obeznany z psychologią człowieka, spłycający i glajchszaltujący pobudki pchające nas do złego. Lecz przy tym oddający świetnie obyczajowość amerykańskiej małej mieściny — notabene miasteczko Derry, gdzie rozgrywa się akcja powieści It (pol. To), pojawia się u niego na kartach niejednego utworu i wprowadzający do zwyczajnej codzienności nadprzyrodzoną grozę: tu akurat koszmar o co prawda kosmicznej genezie, ale w praktyce ni mniej, ni więcej, tylko nadnaturalny. Wybaczamy więc Kingowi kopiowane z powieści do powieści pozornie tylko krwiste szwarccharaktery, ale w rzeczywistości na ogół płytkie i rozłażące się w szwach, i dajemy duży plus m.in. za wykreowanie nietuzinkowej postaci Tańczącego Klauna Pennywise'a, jednego z najprzemyślniejszych i najgroźniejszych monstrów jak literatura grozy długa i szeroka. Jedynego w swoim rodzaju potwora, który na każdego ma sposób, znając zaułki naszych dusz.

Dobrym zabiegiem jest uczynienie głównymi bohaterami dzieciaków, poznajemy ich strachy i radości, fascynacje i abominacje, pomysły i zagrania, a do tego zwyczajnych, ulepionych z tej samej gliny co one szkolnych wrogów, hiperpaskudnych, arcyniebezpiecznych i oczywiście... przejaskrawionych i nazbyt uproszczonych, by nie rzec: tekturowych. Dodatkowo, jak to u Kinga, przemyślenia, które wkłada w usta małolatom, są częstokroć zbyt dojrzałe (to samo dotyczy Dennisa, 17-letniego narratora Christine). A nie ukrywam, że czytanie o bohaterach, którzy mentalnie są starymi wygami z przeszczepionymi ciałami nastolatków, uwiera w zwoje mózgowe.

Najbardziej u Kinga cenię sobie chyba przedstawienie zwykłej rzeczywistości Ameryki, z małomiasteczkową gnuśnością, spokojem i szczęśliwostkami. Ale też z toczącymi serca zwykłych ludzi zazdrościami, bezeceństwami, łajdactwami i słabościami, które w toku akcji prędzej czy później wyłażą na jaw. To Kingowi wychodzi najlepiej.

Atmosfera książki wyjątkowo urzeka. Tak, świadomie używam tego słowa i nie chodzi mi bynajmniej o morbistyczny pociąg do rozlewu krwi (far from it!), lecz o te wszystkie pogaduchy i sprzeczki dzieciaków, o ich bolączki, pierwsze miłości, o realia złotej epoki w XX-wiecznych dziejach USA. O swoistą nostalgię za amerykańskim miasteczkiem z lat 50., bo w tych właśnie czasach toczy się spora część utworu, nostalgię, którą budzą poszczególne sceny wykreowane przez pisarza, jakby tęsknie spoglądającego w dobrze znaną sobie przeszłość i pragnącego bodaj za pomocą pióra powrócić do utraconych chwil, co udziela się czytelnikowi wychowanemu nawet w innej epoce i rzeczywistości. Znać szczere emocje pisarza świadome czy nie, niepodobna stwierdzić.

Summa summarum książka przednia, King wspiął się na wyżyny swoich możliwości pisarskich.

Znalezione obrazy dla zapytania: it pennywise 1986
Georgie, Georgie... the economy, stupid!

A co do sceny, która otwiera niniejszy wpis, to... cóż... Pennywise robi z Georgie'ego siekane kotlety z buraczkami. Pacholę nie ma najmniejszych szans w zetknięciu z nieziemskimi sztuczkami upiornego klauna.
 
Szans nie miał też inny Georgie w starciu z potężną bronią wykutą w ogniu Góry Przez... o, pardon, w sztabie Billa Clintona, która okazała się decydująca w wyścigu o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych AD 1992. A było nią hasło The economy, stupid, wymyślone przez Jamesa Carville'a, czołowego stratega w kampanii wyborczej Clintona.

Słówko economy okazało się skutecznym orężem, przyczyniając się do klęski Georgie'ego Busha. Niekiedy potrafi też przetrącić kark tłumaczom, gdy nie zachowają czujności i na chwilę opuszczą gardę. Zadania nie ułatwiają słowniki angielsko-polskie, które dość skromnie ukazują zakres znaczeniowy.

Jak podaje internetowy Free Dictionary, economy to także „an orderly, functional arrangement of parts; an organized system”. A zatem wcele niekoniecznie „ekonomi(k)a”, „gospodarka”, „oszczędność” czy „gospodarność”, lecz również — uwaga — „ład”, „porządek”, „system”, (przest.) „urządzenie”. A czasami wręcz „system (l. zasady) organizacji życia społecznego”, „ład społeczny”, „organizacja życia społecznego”, „państwowość”, „ład społeczno-polityczny”, „ustrój społeczny”.

Słownik Webstera podaje m.in. definicję „the system of arrangement or mode of operation or functioning of anything; organization” i podaje przykład the individual's psychic economy, co po polsku można oddać jako „organizacja psychiczna jednostki”. Inna definicja z tegoż źródła: „the body of an animal or plant as an organized whole”, np. disorganizing wide segments of the body economy, gdzie body economy znaczy tyle co „ustrój”, czyli organizm zwierzęcy bądź roślinny, czy też „ustrój żywy”.

We wstępie do gruntownie zredagowanego tłumaczenia książki Darwina O powstawaniu gatunków (WUW, 2020) prof. January Weiner pisze (s. XIV):
Darwin bardzo często używa wyrażenia economy of nature i — rzadziej — polity of nature. Economy to gospodarka, polity możne znaczyć „ustrój” albo „państwo”, „system rządów”; chodzi zatem o „gospodarkę przyrody” lub „państwo przyrody”. 
Słowa mają to do siebie, że kryją zazwyczaj więcej niż jedno znaczenie, nieraz cały wachlarz. Polisemiczny wyraz economy oznacza nie tylko gospodarkę. A swoją drogą czemu nie wybrano np. „oszczędności (albo gospodarności) przyrody”, tylko uczepiono się akurat gospodarki? Równie dobrze (a może raczej: równie źle) można się było przecież zafiksować na innym znaczeniu.

W słynnym dziele Darwina rzeczony związek wyrazowy występuje kilkukrotnie. W tłumaczeniu Dicksteina i Nusbauma (Vis-à-vis Etiuda, Kraków 2020, s. 445, 454, 542, 548, 614) zawsze pojawia się nieszczęsna „gospodarka przyrody”, z wyjątkiem pierwszego wystąpienia, gdzie termin ten oddano równie niefortunnym ekwiwalentem „ekonomika przyrody” (s. 89). Nie pomogła w tym względzie rewizja przekładu dokonana przez Joannę Popiołek i Małgorzatę Yamazaki: panie, zapewne pod wpływem i nadzorem prof. Weinera, który napisał rzeczony wstęp, wszędzie powielały „gospodarkę przyrody” (WUW, s. 72, 104, 300, 308, 384, 389, 433), a nawet przerobiły na nią ekonomikę (s. 60).
 
A zatem cóż takiego oznacza w tym kontekście termin economy of nature? Darwin ma na myśli zwyczajnie „porządek przyrodniczy”, w przypadku zaś polity of nature — „ustrój przyrody”. To, że Dickstein i Nusbaum uparli się przy gospodarce, nie oznacza, że przy rewizji przekładu koniecznie musimy kopiować ich rozwiązanie translatorskie jako rzekomo kanoniczne i nienaruszalne, mimo że właśnie tym tłumaczom zawdzięczamy takie polskie terminy, jak „walka o byt” czy „dobór naturalny”.

Z economy w jeszcze innym znaczeniu można się zetknąć w kontekstach religijnych. Weźmy na przykład książkę The Desire of Ages**, napisaną pod koniec XIX wieku, w której czytamy (w nawiasach podaję numery stron):
  • The philosophers endeavored to study into the mystery of the Hebrew economy. (31)

  • But One greater than Moses lay in the priest’s arms; and when he enrolled the child’s name, he was enrolling the name of One who was the foundation of the whole Jewish economy. (42)

  • He who was the foundation of the ritual and economy of Israel would be looked upon as its enemy and destroyer. (88)

  • Since the whole ritual economy was symbolical of Christ, it had no value apart from Him. (136)

  • From the promise given to Adam, down through the patriarchal line and the legal economy, heaven’s glorious light made plain the footsteps of the Redeemer. (177)

  • Christ was the cornerstone of the Jewish economy, and of the whole plan of salvation. (521)

  • Christ was standing at the point of transition between two economies and their two great festivals. He, the spotless Lambof God, was about to present Himself as a sin offering, that Hewould thus bring to an end the system of types and ceremonies thatfor four thousand years had pointed to His death. (577)
W każdym z tych miejsc słowo economy oznacza „porządek (system) świątynny, ofiarny, ofiarniczy”, „służbę świątynną”, czyli wszystko to, w czym zamykał się całokształt czynności związanych ze składaniem ofiar w starożytnym Izraelu i co symbolicznie wskazywało na Mesjasza. Niestety, w polskim przekładzie niekoniecznie w każdym z  tych miejsc (prawdę mówiąc w rzadko którym) oddano ten termin jak należy. Możemy m.in. przeczytać o „dwóch ekonomiach” i „tajnikach hebrajskiej ekonomii”. The foundation of the whole Jewish economy przełożono jako „fundament wszystkich dziejów narodu izraelskiego”, co po redakcji w kolejnym wydaniu przybrało nie lepszą postać „fundament całej żydowskiej struktury”. Podobnemu the foundation of the ritual and economy of Israel nadano kształt „fundament religii i gospodarki Izraela”, co w kolejnym wydaniu przerobiono na równie niefortunny „fundament obrzędowości i struktury Izraela”.
 
U tej samej autorki w książce Patriarchs and Prophets*** znajdujemy kolejne zastosowanie tego słowa:
  • (1) The government of Israel was characterized by the most thorough organization, wonderful alike for its completeness and its simplicity. The order so strikingly displayed in the perfection and arrangement of all God’s created works was manifest in the Hebrew economy. God was the center of authority and government, the sovereign of Israel. Moses stood as their visible leader, by God’s appointment, to administer the laws in His name. (234)

  • (2) The work of the gospel, as it widens, requires greater provision to sustain it than was called for anciently; and this makes the law of tithes and offerings of even more urgent necessity now than under the Hebrew economy. (342)

  • (3) The provisions of the sabbatical year and the jubilee would, in a great measure, set right that which during the interval had gone wrong in the social and political economy of the nation. (346)

  • (4) In the Hebrew economy one tenth of the income of the people was set apart to support the public worship of God. (339)
W przykładach nr 1 i 2 economy oznacza mniej więcej tyle co „ład społeczny”, „porządek społeczny”, na upartego „ustrój” czy „państwowość”. W przykładzie nr 3 jest to „ład (l. porządek) społeczno-polityczny” lub „ład (porządek) społeczny i polityczny”.
 
Trudniejszy w interpretacji jest przykład nr 4. Spójrzmy jednak na kontekst. Otóż w rozdziale pojawiają się sformułowania: „But the tithing system did not originate with the Hebrews” i „The system of tithes and offerings was intended to (...)”, a także i szersze nieco sformułowanie „The contributions required of the Hebrews for religious and charitable purposes (...)”. O wsparciu ubogich mówi co prawda kolejny rozdział, ten jednak mimo wszystko obejmuje owe ofiary dla takowych. Jak więc zinterpretować i oddać pojawiające się słowo economy? Nie odnosi się ono wyraźnie do porządku (ładu) społecznego, rozdział mówi bowiem wyraźnie o darach składanych w świątyni w kontekście przede wszystkim darów dla Boga, nie dla biednych, choć dary te zarazem wsparcie potrzebujących obejmowały. Sensownym rozwiązaniem wydaje się zatem użycie sformułowań „system składania darów i ofiar” lub „system świątynny” — obu na tyle pojemnych, że pasują do niego zarówno dary i ofiary idące wyłącznie na cele rytualne, jak i dary i ofiary trafiające, przez świątynię, ostatecznie do ubogich. Polski przekład czasem chybia celu, gdy tłumacz fantazjuje, pisząc o „społecznym i politycznym życiu narodu” jako ekwiwalencie the social and political economy of the nation, lub łamie sobie kark, proponując „gospodarkę Hebrajczyków”, mającą odpowiadać wyrażeniu the Hebrew economy z przykładu nr 4.

Tyle na dzisiaj naszych tłumackich klęsk i śmiesznostek. Do następnego!

PS. Byłbym zapomniał: w znaczeniu religijnym oznacza też economy (za Websterem) „God's plan or system for the government of the world”, czyli „plan”, od biedy „plan dla świata” (por. polskie „ekonomia zbawienia”, czyli plan zbawienia).

© Paweł Jarosław Kamiński 2021

___________________________

* Stephen King, It, Guild Publishing, London–New York–Sydney–Toronto 1989, s. 20–22.
** Ellen G. White, The Desire of Ages, The Stanborough Press, Grantham 1971.
*** Ellen G. White, Patriarchs and Prophets, Better Living Publications, Silver Spring 2005.

niedziela, 7 lutego 2021

DEPECHE MODE ― Sacred

Blog jest nieregularnikiem. Nigdy nikomu nie obiecywałem zamieszczania wpisów w określonych odstępach czasowych. Czasem przestoje bywają dłuższe, potrafią trwać trzy, cztery miesiące albo i dłużej, czasem w przeciągu pięciu dni zamieszczam trzy wpisy, jak choćby teraz.

Tegoroczny luty okazuje się translatorsko płodny i w szczególności łaskawy dla Depeche Mode. Kolejnym bowiem tekstem, którego tłumaczeniem chciałbym się podzielić, jest „Sacred” z albumu Music for the Masses, jednego z najlepszych krążków w dorobku zespołu. W tym miesiącu to już druga, po „World in My Eyes”, potyczka z ich „nieprzekładalnymi” tekstami. Na blogu widnieje też  tłumaczenie innego utworu z tej samej płyty („Behind the Wheel”), zachęcam do zaznajomienia się z nim lub przypomnienia.
 
Depeche Mode - Master And Servant (Longer Remix) - YouTube

Mierżą mnie tłumaczenia utworów Depeszy rozsiane po internecie, więc chciałbym przedstawić alternatywę dla takich niemelicznych i nieudanych prób translatorskich.
 
Jak zwykle, postarałem się dostosować przekład do muzyki zespołu, tak żeby można go było śmiało zaśpiewać z panami, którzy na szczyt popularności wspięli się na plecach new romantic. Innych tłumaczeń tekstów piosenek nie uznaję: bez tego nie ma mowy o dobrym przekładzie.

Wstępne przymiarki do tłumaczenia miały miejsce około 2012 roku. Wprawdzie pierwsze śliwki robaczywki, ale dzięki temu AD 2021 nie zabierałem się do pracy od zera: miałem już pewną bazę, na której mogłem wznieść zgrabniejszą, dojrzalszą, aczkolwiek wciąż niedoskonałą konstrukcję. Niedoskonałą, bo z przekładami tak już jest: po skończonej robocie zawsze czuje się pewien niedosyt, zawsze ma się wrażenie, że coś by można jeszcze poprawić, inaczej ująć. Tyle że w pewnym momencie trzeba sobie stanowczo powiedzieć dość i odłożyć pióro.
 
Przetarłszy kurz, dokonałem co nieco gruntownych korekt, to i owo przyszlifowałem bądź wywróciłem na nice, niezamierzone chropowatości spiłowałem i oto rezultat.

Rozsiądźcie się zatem wygodnie, włączcie oryginalny utwór i zaśpiewajcie razem z Depeszami po nadwiślańsku.

A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój (przekład) „Sacred” mają.

Sacred / Sacrum

Sacred
Holy
To put it in words
To write it down
That is walking on hallowed ground

But it's my duty
I'm a missionary

So here is my confession
It's an obsession
I'm a firm believer
And a warm receiver
And I've made my decision
This is religion
There's no doubt
I'm one of the devout
Trying to sell the story
Of love's eternal glory

Spreading the news around the world
Taking the word to boys and girls
I'm a firm believer
And a warm receiver
And I will go down on my knees
When I see beauty
There's no doubt
I'm one of the devout
Trying to sell the story
Of love's eternal glory

Sacred
Holy
To put it in words
To write it down
That is walking on hallowed ground

Sacred
Holy
Sacred
Holy

Sacred
(To put it in words, to write it down)
Holy
(That is walking on hallowed ground)


Sacrum
Świętość
Przemienić w tkankę słów
Na papier zlać
To jak stąpać po świętej ziemi
To jest misja
Moje powołanie

Obsesja dręczy duszę
Wyznać to muszę
Niezachwianie wierzę
I przyjmuję szczerze
Decyzja już podjęta
To wiara święta
Tak już mam
Bo serce to mój chram
Gdzie sławię wiekuistą
Miłości glorię czystą

Sacrum
Świętość
Przemienić w tkankę słów
Na papier zlać
To jak stąpać po świętej ziemi
To jest misja
Moje powołanie

Dobrą nowinę niosę w świat
Chłopcom, dziewczętom śpiewam ją
Niezachwianie wierzę
I przyjmuję szczerze
Osuwam na kolana się
W obliczu piękna
Tak już mam
Bo serce to mój chram
Gdzie sławię wiekuistą
Miłości glorię czystą

Sacrum
Świętość
Przemienić w tkankę słów
Na papier zlać
To jak stąpać po świętej ziemi
To jest misja
Moje powołanie

Sacrum
Świętość
Sacrum
Świętość

Sacrum
(Przemienić w tkankę słów, na papier zlać)
Świętość
(To jak stąpać po świętej ziemi)



© by Paweł Jarosław Kamiński 2021

piątek, 5 lutego 2021

Chleb powszedni tłumacza

Otrzymuję tekst do przełożenia. Felieton. Właściwie felietonik. Łatwo będzie? To się okaże, nieraz w praniu wyskakują jak diabeł z pudełka najróżniejsze niespodzianki.

Prawie na samym początku pojawia się cytat. Normalka. Z utworu poetyckiego. Też nihil novi. Idzie o wyimek z wiersza Jamesa Russella Lowella:

Life is a sheet of paper white
Whereon each one of us may write
His line or two, and then comes night.

Co robię? Proste: przegrzebuję internet w poszukiwaniu uznanego polskiego przekładu. Nigdzie nic. Null. Ani uznanego, ani jakiego bądź. No, wprawdzie jakiś fragment znajduję, ale akurat nie tych linijek.

Latać po bibliotekach, nie wiedząc na pewno, czy jego teksty były tłumaczone na polski, a jeśli tak, to które? A jeśli nawet przełożono tenże utwór, to jaka gwarancja, że znaleziony przekład będzie pasować do kontekstu felietoniku? Żadna. W dodatku czas nagli. Pytam na forum tłumaczy. Zero odzewu. Pytam na drugim. Nikt nic nie widział, ktoś coś słyszał jednym uchem.

Mogiła? Nic z tych rzeczy. Mysz przyparta do muru walczy dzielnie jak lew. Biorę tekst na warsztat i zdaję się na jakie takie zdolności w tym kierunku, którymi obdarzyła mnie Opatrzność. Jak wyjdzie, tak wyjdzie. Mus to mus. Daję z siebie, ile mogę, i lecę dalej.

Gdzieś w dwóch trzecich felietoniku powtórka z rozrywki. Też wiersz, ale tym razem nie z XIX wieku, tylko bodaj z początku XVII, pióra Waltera Raleigha.
 
Sir Walter stylizowany

 Rzeczony dystych leci tak:

But from this earth, this grave, this dust
My God shall raise me up I trust.


Coś niecoś przekładał Jerzy Sito, jednak i tu za nic nie mogę trafić na ślad polskiego tłumaczenia, o ile takowe w ogóle istnieje. No pięknie. Procedura się powtarza. Warsztat grzeje się i buczy, trybiki stękają, przekładnie sapią i dyszą. Translatorska machina pracuje pełną parą, tym bardziej że zadano jej przekład stylizowany (a co tam, jak szaleć, to szaleć, maksymalnie twórczy przekład to jest to, co tygrysy lubią najbardziej).

Ot, chleb powszedni w życiu tłumacza.
 
Na koniec ważna rzecz gwoli wyjaśnienia: felieton nie traktuje o poezji. Wcale się tym tematem nie zajmuje. Przytoczone w felietonie wyimki liryczne mają jedynie zilustrować pewną prawdę biblijną (Raleigh) oraz prawdę życiową (Lowell), poetycka forma zaś stanowi urozmaicenie formalne, aby czytelnik miał większą przyjemność obcowania z tekstem i nie zanudził się na śmierć.

********

PS. Gdyby kogo interesowały efekty końcowe zmagań w tym przypadku, oto i one:

Lowell

Oto papieru kartką życie nasze białą
Na któréj każdy piórem jeno frazkę małą
Skrobnie i noc zalega z mocą swoją całą.


Raleigh

Aleć że ze snu w łonie ziemi, wierzę,
Kiedyś mię Bóg ocuci i zabierze.



© by Paweł Jarosław Kamiński 2021

środa, 3 lutego 2021

DEPECHE MODE ― World in My Eyes

Dziś tłumaczenie tekstu z płyty Violator. Kiedyś na tym miejscu prezentowałem inny utwór Depeche Mode, teraz przeskoczyłem do ich kolejnego albumu studyjnego.

Tekst World in My Eyes jest równie mocno nasycony erotyką jak Behind the Wheel, a wszystko to romantycznie podane w udatnej metaforze podróży dookoła świata (przy okazji polecam wartościową publikację Lakoffa i Johnsona nt. roli metafor i ich obecności wokół nas).

Depeche Mode - Violator.png

Zanim jednak zaproszę w zmysłową podróż spod znaku dinozaurów new romantic, pozwolę sobie napisać o trzech rzeczach. Po pierwsze każde tłumaczenie jest interpretacją. Ba, jak pisał Gadamer, nawet lektura jest przekładem. Czymże jest przekład, jeśli nie oddaniem w innym języku tego, czegośmy się doczytali (zob. M. Łukasiewicz, Pięć razy o przekładzie, Kraków—Gdańsk 2017, s. 61)? Stefan Ingvarsson w wywiadzie dla Dwutygodnika ujmuje rzecz tak: „(...) tłumacz dokonuje interpretacji, przekład jest orzeczeniem tłumacza na temat tego, czym jest według niego oryginalny tekst”. Nie ma translacji bez interpretacji, ta zasada stoi na pierwszej stronie elementarza adeptów sztuki przekładu. „[K]ażde przekładowe wykonanie oryginału jest jego interpretacją” (A. Kopacki, „Mała typologia wady”, w: O nich tutaj, Kraków—Warszawa 2016, s. 97). Uniknąć tego, powtórzmy, nie sposób, czytelnicy są skazani na poznawanie odczytań tłumaczy.

Po drugie niepodobna oddać w tłumaczeniu wszystkich elementów oryginału. Tłumacz dokonuje nieuniknionych wyborów: najważniejsze cechy oryginału pozostawia (tzw. dominantę semantyczną), z innych musi zrezygnować. Aby tekst przekładu oddawał wszystkie elementy oryginału, należałoby takiego tłumaczenia dokonać w ramach tego samego języka, i to... przepisując oryginał słowo w słowo.

Po trzecie uważam, że przekład piosenki powinien być taki, aby można go było wyśpiewać do muzyki. Wybitny tłumacz Stanisław Barańczak przestrzegał: „Nie tłumacz wiersza na prozę” (S. Barańczak, Ocalone w tłumaczeniu, Kraków 2004, s. 33). Za „fałszywe” uznawał założenie, że „sprozaizowany przekład utworu poetyckiego jest być może nie tak 'piękny' jak oryginał, ale za to bardziej oryginałowi 'wierny' niż przekład poetycki” (tamże). Tak jak forma wiersza jest jego nieodzownym elementem, którego w przekładzie zatracić nie wolno, tak też meliczność tekstu utworu muzycznego (czyli, upraszczając, możliwość jego swobodnego zaśpiewania do konkretnego podkładu) jest nieodzowną cechą (dominantą semantyczną), której odpuścić sobie tłumacz nie może. Teksty Depeche Mode nabierają walorów dopiero wtedy, gdy się je śpiewa. Same w sobie nie są, powiedzmy sobie otwarcie, najwyższych lotów, zyskują jednak wiele po ożenieniu ich z muzyką: łączny efekt końcowy bywa wówczas nierzadko rewelacyjny w swojej klasie. Uniwersum aluzji i znaczeń tworzy zgrabne i na ogół spójne metafory, które obejmują całe utwory.

Przekład utworu Depeszy sugeruję oceniać, słuchając oryginalnego wykonania i śpiewając razem z Davidem Gahanem. Czy można dać lepszy przekład niż poniższy? Z pewnością, i na to liczę. Na razie jednak się z takim nie spotkałem. A szkoda.

Zatem bon voyage!

World in My Eyes / Spójrz moimi oczami na świat

Let me take you on a trip
Around the world and back
And you won't have to move
You just sit still

Now let your mind do the walking
And let my body do the talking
Let me show you the world in my eyes

I'll take you to the highest mountain
To the depths of the deepest sea
We won't need a map, believe me

Now let my body do the moving
And let my hands do the soothing
Let me show you the world in my eyes

That's all there is
Nothing more than you can feel now
That's all there is

Let me put you on a ship
On a long, long trip
Your lips close to my lips

All the islands in the ocean
All the heaven's in the motion
Let me show you the world in my eyes

That's all there is
Nothing more than you can touch now
That's all there is

Let me show you the world in my eyes

Pozwól zabrać w podróż się
Objedziemy świat
Nie rób nic
Tylko czekaj

Odpręż się i zaufaj
W mojego ciała głos się wsłuchaj
Spójrz moimi oczami na świat

Zabiorę cię na szczytów szczyt
W oceanów najgłębszą toń
Żadnej mapy nam nie trzeba

Moje dłonie cię ukoją
Z ruchem ciała się zestroją
Spójrz moimi oczami na świat

Tu i teraz
Liczy się tylko, co czujesz
Tu i teraz

Popłyniemy hen w dal
Na wierzchołkach fal
Serc i ust spotkanie

Żadnej z wysp nie ominiemy
Pod niebami wirujemy
Spójrz moimi oczami na świat

Tu i teraz
Liczy się tylko, co czujesz
Tu i teraz

Spójrz moimi oczami na świat

 

© by Paweł Jarosław Kamiński 2021