niedziela, 9 września 2018

Uwaga, rodzice! Sekty

Poddając ostatnio dysekcji słówko cult, stwierdziliśmy, że pośród jego znaczeń znajduje się także sekta. Dziś temat sekciarstwa pociągniemy.

David Koresh
David Koresh ― mesjasz flambée

Zacznijmy od końca, czyli od znaczenia sekty z religią nie związanego. U Doroszewskiego czytamy: grupa izolująca się od ogółu. Definicję słownikową okraszono cytatem z Żeromskiego: Nie wiem, jakiej literackiej modzie hołdował Dygasiński, nie wiem (...) czy w ogóle należał do jakiej szkoły, grupy, czy sekty pisarskiej, wiem tylko, że był niezwykłym pisarzem, a także Krasickiego: Dostało mu się mieszkać w domu Nearcha, filozofa sekty Pitagory.

Z kolei świetnie pomyślany Inny słownik języka polskiego Bańki sektę niereligijną definiuje i ilustruje następująco: sektą nazywamy grupę ludzi stanowiącą odłam wśród wyznawców jakiejś ideologii: Marksiści polscy w latach 20. stanowili małą sektę i były to resztki starego, ortodoksyjnego socjalizmu.

W tym znaczeniu polskiemu sekta odpowiada, jak pisałem, angielskie cult (w znaczeniu: an exclusive group of persons sharing an esoteric, usually artistic or intellectual interest), ale nie tylko, bo także inkryminowane sect, którego jedno ze znaczeń to: a party or faction (The New Penguin English Dictionary), czyli nawet odłam, stronnictwo, frakcja, niekoniecznie o profilu religijnym.

Podstawowym znaczeniem polskiego słowa sekta jest jednak odłam religijny, wyznaniowy. Słowniki przy tym nie dodają ważnej informacji, że w takim znaczeniu, o wydźwięku neutralnym, używa się go rzadziej niż częściej, i to przeważnie w kontekście historycznym. Na co dzień bowiem stosuje się je pejoratywnie: określamy nim skrajne, destrukcyjne ugrupowanie religijne, którego członkowie ślepo słuchają manipulującego nimi charyzmatycznego guru, izolują się od reszty społeczeństwa, nierzadko dopuszczają się nadużyć seksualnych, w imię wyznawanych idei gotowi są popełnić samobójstwo czy zabójstwo etc. Wiadomo, o co chodzi. Niektóre wokabularze jednak o ujemnym wydźwięku sekty przebąkują, np. Słownik współczesnego języka polskiego oficyny Wilga (Warszawa 1996), gdzie, poza znaczeniem podstawowym: grupa wyznaniowa (zazwyczaj niezbyt liczna), która oderwała się od jakiejś religii, kościoła i przyjęła własne podstawy wiary oraz zasady organizacyjne; odłam wyznaniowy jakiejś religii, znajdujemy definicję: z niechęcią o grupie społecznej silnie izolującej się od ogółu.

Amisze, oczywista, nie wchodzą w rachubę, bo choć żyją w odseparowanych wspólnotach, niepodobna zarzucić im ekstremizm czy pranie mózgu. Idzie natomiast o takie ugrupowania, jak Gałąź Dawidowa pod przewodem rozpasanego seksualnie Davida Koresha (o głośnej masakrze w Waco opowiada utwór Davidian zespołu Machine Head), samobójcza Świątynia Ludu pod wodzą wielebnego Jima Jonesa czy kometarne Wrota Niebios. Mamy też przykład ― a co! albo my to jacy gorsi? sroceśmy wypadli spod ogona? ― z naszego polskiego podwórka: sekta Niebo z podlubartowskiego Majdanu Kozłowieckiego, którą zawiadywał Kacmajor.

Do kategorii tej można by też zaliczyć ismailitów nizaryckich, vulgo: asasynów, którzy, fanatycznie oddani swemu przywódcy, uciekali się do skrytobójstwa. Warto w tym miejscu dodać, że mit o rzekomym odurzaniu się przez nizarytów narkotykami rozwiewa przekonująco i obszernie Jerzy Hauziński w książce Asasyni. Legendarni zabójcy w czasach krucjat (Poznań 2016, s. 121-141). Odurzenie haszyszem ― dorzuca Łukasz Kamieński w Farmakologizacji wojny ― prowadzi najczęściej do zamroczenia, osłabia agresję i relaksuje, co nie ułatwia wykonywania tak poważnego i precyzyjnego zadania, jakim jest skrytobójcze morderstwo (za: M. Morys-Twarowski, Haszyszem i sztyletem, w: Focus. Historia Ekstra, 1/2017, s. 37).

Na tym nie koniec. Słowniki nie podają też, że terminem sekta złośliwie określa się członków Kościołów mniejszościowych. Należysz do Kościoła dominującego i masz chętkę przysolić innowierczemu dyskutantowi odmiennie interpretującemu Biblię? Nazwij go sekciarzem. Pragniesz przeszkodzić w działalności ewangelizacyjnej dajmy na to Kościoła baptystów, bo twoje owieczki zaczynają do niego lgnąć? Obrzuć go z ambony błotem, przypinając łatkę sekty. Powtórzmy: w praktyce, czego słowniki na ogół nie odnotowują, jedna z definicji sekty brzmi: pogardliwie o ugrupowaniu religijnym lub Kościele mniejszościowym. Tendencyjna, ale jakże prawdziwie oddająca polskie realia informacja pojawia się w publikacji Wieża Babel. Słownik wyrazów obcych Radosława Pawelca (Wydawnictwo Szkolne PWN, Warszawa 1999): słowo sekta często występuje z zabarwieniem negatywnym, ponieważ działalność sekt jest potępiana przez Kościół i wiele osób (podkr. ode mnie).

W Oxford Advanced Learner’s Dictionary (2000) figuruje jedno, zasadnicze znaczenie rzeczownika sect, bo takie właśnie funkcjonuje w angielszczyźnie w przeważającej liczbie kontekstów: a small group of people who belong to a particular religion but who have some beliefs or practices which separate them from the rest of the group. Podobnie jest w Collins Cobuild Advanced Dictionary (2009), przy czym tutaj dochodzi jeszcze znaczenie frakcji politycznej: a sect is a group of people that has separated from a larger group and has a particular set of religious or political beliefs.

Ergo: z angielskim sect sprawa ma się następująco: Główne znaczenia to: 1) odłam wyznaniowy, religijny, stronnictwo religijne, stowarzyszenie religijne, ugrupowanie religijne, czy wręcz: wyznanie, konfesja; 2) odłam, frakcja, stronnictwo o charakterze niereligijnym. W znaczeniu: odłam religijny o charakterze destrukcyjnym używa się słowa sect rzadziej, toteż należy się wystrzegać odruchowego kalkowania ― zamiast tego trzeba każdorazowo bacznie wejrzeć w kontekst.

Co na to Dan Brown?


Ujmijmy rzecz jeszcze inaczej: Anglosasi bardzo często używają słowa sect neutralnie, exemplum książka Dana Browna Kod Leonarda da Vinci. W pierwszym rozdziale Robert Langdon przed prelekcją w Paryżu zostaje zgromadzonej publiczności zaprezentowany następująco (The Da Vinci Code, Corgi Books, Londyn 2004, s. 23):
Ladies and gentlemen... the hostess had announced to a full house at the American University of Paris’s Pavillon Dauphine, Our guest tonight needs no introduction. He is the author of numerous books: The Symbology of Secret Sects, The Art of the Illuminati, The Lost Language of Ideograms, and when I say he wrote the book on Religious Iconology, I mean that quite literally. Many of you use his textbook in class.
Zastosowane w tytule pierwszej z książek sect oznacza stowarzyszenie, nawet niekoniecznie religijne. Nie ma co doszukiwać się na siłę sekciarstwa, sekta bowiem bez wyraźnie neutralnego kontekstu historycznego kojarzy się źle. Niestety, tłumacz Kodu... w tym miejscu się wyłożył, dając Symbolikę tajnych sekt. Można by bronić interpretacji, że sekta nie jest tu błędem, wszak książka Langdona traktuje prawdopodobnie o symbolice ugrupowań na przestrzeni wieków, a zatem przedstawia ją z perspektywy historycznej. Z drugiej jednak strony znacznie lepiej by pasowało nienacechowane stowarzyszenie czy bractwo, tym bardziej że nie wiemy, czy w opracowaniu tym aby na pewno idzie o przekrój historyczny. Dodatkowo sect występuje bez przydawki, która by ujednoznaczniała jej negatywny charakter ― samo secret przecież nie spełnia tej funkcji.

Egzemplarz książki Browna, którym dysponuję (Wydawnictwo Sonia Draga & Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz, KatowiceWarszawa 2006), świadczy o znakomitej robocie fachowców: piękna okładka w obwolucie, przyjemne dla oka celowo żółtawe kartki, tasiemka pełniąca rolę zakładki. Cymesik. Co jednak nie rekompensuje uchybień tłumacza. Ślicznie wydana, choć w sumie mierna powieść. Przewrotnie i sprytnie napisana, acz niekoniecznie przyzwoicie przełożona.

Ostatnia wieczerza
Dowód Teabinga

Tu mała dygresja na  temat samego Kodu... O ile niejeden pisarz nieraz zmienia w swym utworze fakty, o tyle u Browna, po pierwsze: zagęszczenie tych przeinaczeń na centymetrze kwadratowym powieści jest niesłychane (bujda na bujdzie bujdą pogania), po drugie: mają one dla fabuły charakter fundamentalny ― gdyby nie misterna sieć ich powiązań, intryga posypałaby się jak domek z kart. Mamy tu m.in. fantasmagoryczną, alternatywną wersję wczesnego chrześcijaństwa opartą na nie mniej odjechanej wizji życia Jezusa. Obecne na kartach powieści konfabulacje z zakresu historii powszechnej i dziejów Kościoła, a także biblistyki, teologii i językoznawstwa wyliczyli tudzież omówili ze znajomością rzeczy chociażby:
  • Josh McDowell: W poszukiwaniu odpowiedzi. Kod Leonarda da Vinci (Ruch Nowego Życia, KatowiceWarszawa 2006);
  • Alfred Palla: Kod Leonarda da Vinci. Fakt czy fikcja? (Betezda, Rybnik 2005).
Wróćmy jednak do tematu. Już na samym wstępie Brown używa słowa sect, pisząc (s. 15):
The Vatican prelature known as Opus Dei is a deeply devout Catholic sect that has been topic of recent controversy due to reports of brainwashing, coercion, and a dangerous practice known as corporal mortification.
W tym kontekście, na co wskazuje wyraz devout, rzeczownik sect znaczy tyle co: stronnictwo, ugrupowanie, bractwo, towarzystwo (por. Towarzystwo Jezusowe), związek, zrzeszenie. Autorowi idzie nie tyle o sekciarstwo Opus Dei, ile co najwyżej o występujące w jego łonie nadużycia.

Mam nieodparte wrażenie, że tym razem tłumacz się nie tyle przyłożył, co miał farta. Że fuksem trafił w dziesiątkę, proponując stowarzyszenie. Niewesoła to konstatacja, fach translatorski bowiem jakoś niekoniecznie polega na niefrasobliwym strzelaniu na chybił-trafił, raczej na dokonywaniu świadomych wyborów opartych na rzetelnej analizie kontekstu. Nieco więcej na temat niedoróbek tłumacza Kodu... mam nadzieję napisać jeszcze w przyszłości.

Tarapaty w Karpatach


Interesujący przypadek, z równie fantastycznych rewirów co rojenia Browna, spotykamy w powieści Twierdza F. Paula Wilsona. Słowo sect pojawia się w kontekście, w którym można je oddać jako zarówno sekta (tak zresztą postąpił tłumacz Piotr W. Cholewa — ten od cyberpunkowej Trylogii ciągu Gibsona i prześmiewczego cyklu Świat Dysku Pratchetta), jak i ugrupowanie religijne:
The Glaeken were a fanatical sect that started as an arm of the Church in the Dark Ages. Its members enforced orthodoxy and were answerable only to the Pope at first; after a while, however, they became a law unto themselves. They sought to infiltrate all the seats of power, to bring all the royal families under their control in order to place the world under a single power—one religion, one rule.
W ekwiwalencie fanatyczna sekta rzeczownik sekta oznaczałby neutralnie postrzegane ugrupowanie religijne, a dopiero przymiotnik fanatyczny stanowiłby doprecyzowanie fizjonomii takiego stowarzyszenia, w przeciwnym razie kolokacja fanatyczna sekta pachniałaby pleonazmem (sekta w znaczeniu negatywnym jest fanatyczna już z samej definicji). Kontekst historyczny, wszystko się zgadza.

Równie dobrze jednak we fragmencie tym można, aby uniknąć posądzenia o masło maślane, napisać: fanatyczne ugrupowanie religijne, gdyż sekta w znaczeniu neutralnym występuje w polszczyźnie niezbyt często. To rozwiązanie uważam za najsłabsze, bo równa w dół: wychodzi naprzeciw osobom mało oczytanym, nieświadomym, że sekta ma w polszczyźnie nie tylko znaczenie pejoratywne.

Wreszcie, można by w przekładzie dać samo sekta, pozbawione przymiotnika, bo przecież fanatical sect to dla przeciętnego Anglosasa właściwie to samo co sekta w uszach przeciętnego Polaka.

*******

Ostrożności nigdy za wiele. Strzeżcie się podstępnych sect!

© by Paweł Jarosław Kamiński 2018

2 komentarze:

  1. Skoro wymieniony został "Davidian" Machine Head, to warto dodać, że o Świątyni Ludu utwór nagrała grupa Manowar, pod adekwatnym tytułem "Guyana (Cult of the Damned)".

    OdpowiedzUsuń