niedziela, 4 kwietnia 2021

WILLIAM BLAKE ― The Sick Rose

Dziś wiersz Williama Blake'a (17571827). Tłumaczenie sprokurowałem w okolicach 2012 roku. Z jakim skutkiem — pozostawiam do oceny P.T. Czytelnikom niniejszego bloga.

THE SICK ROSE
O Rose, thou art sick!
The invisible worm,
That flies in the night,
In the howling storm,

Has found out thy bed
O crimson joy;
And his dark secret love
Does thy life destroy.



CHORA RÓŻA
Chora jesteś, Różo!
Robak niewidoczny,
Co pośród nocy lata,
Kędy wicher mroczny,

Matecznik odnalazł
Twej szkarłatnej radości
I miłością czarną, skrytą
Toczy cię do szpiku kości.
 
Rose, Kwiat, Czarny, Natura, Roślin, Kwiatowy, Kolorowe
Thou art sick

Na poezję Blake'a natknąłem się w latach licealnych przy okazji oglądania niezwykłego Truposza Jima Jarmuscha. A może było to przy okazji czytania książeczki dołączonej do kasety ze ścieżką dźwiękową do filmu? Nie jestem sobie w stanie dokładnie przypomnieć, ale poniższe niepokojące strofy pozostały w głowie po dziś dzień, mimo że od tamtej pory styczność z Blakiem miałem raczej sporadyczną:


                    THE GARDEN OF LOVE (fragment)

                    I went to the garden of love,
                    And I saw what I naver had seen:
                    A Chapel was built in a mist,
                    Where I used to play in a garden.

                    And the gates of this Chapel were shut,
                    And “Thou shalt not” writ over the door;
                    So I turn'd to the Garden of Love
                    That so many sweet flowers bore;

                    And I saw it filled with graves,
                    And tomb-stones where flowers should be;
                    And Priests with black gowns were walking their rounds,
                    And binding with briars my joys & desires.

Co w przekładzie Krzysztofa Puławskiego przybrało postać:

                    Do ogrodu miłości wstąpiłem,
                    Nie poznałem go — aż tak się zmienił,
                    Kaplica w nim stała na środku
                    Gdziem niegdyś się bawił w zieleni.

                    Kaplicę zamknięto na głucho
                    Ktoś „Nie będziesz...” wypisał nad drzwiami
                    Więc udałem się do ogrodu,
                    Co cieszył tyloma kwiatami

                    Zobaczyłem, że pełno w nim grobów,
                    Szare płyty w nim były, nie kwiaty
                    W czerni snuli się mnisi, przechodzili wciąż cisi
                    Wiążąc cierniem bez litości moje żądze i radości.



                                              **************              
 
 
                    AUGURIES OF INNOCENCE (fragment)

                    Every night and every morn
                    Some to misery are born,
                    Every morn and every night
                    Some are born to sweet delight.
                    Some are born to sweet delight,
                    Some are born to endless night.

 
Barańczak oddał te wersy następująco:

                    Co Noc co Dzień na świat przychodzi
                    Ktoś, kto się na Niedolę rodzi
                    Co Dzień co Noc wśród nas zagości
                    Ktoś urodzony dla Radości
                    Jeden z Radości tej skorzysta
                    Drugiego czeka Noc Wieczysta.




© Paweł Jarosław Kamiński 2021

1 komentarz:

  1. Drobna uwaga: polski robak się wije, ale nie potrafi latać. Moim zdaniem lepsza mogłaby być "larwa niewidoczna", tym bardziej że larva to dusza pokutująca.

    OdpowiedzUsuń