O ile na ogół pojawiają się na blogu wpadki z rozmaitych pozycji książkowych, o tyle tym razem zajrzymy do Hollywood. Okazuje się, że translatorskie wyboje, przeboje i rozboje nie omijają także kina. Również to medium, mające znacznie więcej odbiorców aniżeli słowo drukowane, boryka się z problemami na niwie tłumaczeń. Błędy przekładowe w filmach kształtują polszczyznę zapewne bardziej niż te w książkach. I przypuszczalnie z winy wpadek tłumaczy filmowych do polszczyzny wkrada się tyle niepotrzebnych kalk językowych.
Nie mam tu bynajmniej na myśli tłumaczenia tytułów, tak często surowo ocenianego i wyśmiewanego. Podlega ono specyficznym regułom, o których internetowi krytycy przeważnie nie mają pojęcia.
Poniżej kilka niedoróbek w tłumaczeniu dialogów, ilustrujących trudność przekładania z angielszczyzny. Swoją drogą z większością z nich, o ile nie z wszystkimi, spotkałem się też w przekładach książkowych.
Cienista dolina
W filmie z Hopkinsem w pewnym momencie główny bohater C.S. Lewis, stojąc w wagonie restauracyjnym przy kontuarze z dopiero co poznanym młodym człowiekiem, wypowiada zdanie: „Zabawne, jak wszystko się zmieniło”.
W oryginale mamy Funny the way things work out, isn't it?, ale kontekst nie wskazuje na nic zabawnego. Jak bum-cyk-cyk. O co więc chodzi? O bananową skórkę leksemu funny. Ze zrozumieniem tego słowa miewają niekiedy trudności nawet native speakerzy, o czym świadczą doprecyzowujące pytania w rodzaju: Funny haha or funny peculiar?
W filmie nie mamy do czynienia z funny haha, tylko ze znaczeniem numer dwa. Co też tłumacz prześlepił.
Gallipoli
Dwóch przyjaciół (w tym postać grana przez młodziutkiego Mela Gibsona) wędruje przez pustynię. Gdy układają się do snu, słyszymy:
— Powinieneś się zaciągnąć.— Czemu?— Jesteś atletą.
— No to co?
— Kumple biegają setkę w dwanaście sekund, a idą. I ty powinieneś.
— You of all people should be going.— Why me of all people?— Cos you're an athlete.— What's that got to do with it?— I've mates who'd be lucky to run the hundred in twelve and they're going, so why shouldn't you?
- a person who competes in sports;
- (BrE) a person who competes in sports such as running or jumping;
- a person who is good at sports and physical exercise.
Dialogi hollywoodzkie z daleka już nie brzmią sensownie |
Obcy. Przymierze
Kolejna część horroru sf. Co tu dużo mówić: odcinanie kuponów od oryginalnej, legendarnej jedynki pt. Obcy. Ósmy pasażer Nostromo. Prequele, sequele i mózg ugotowany na własne życzenie.
Oto załoga statku kosmicznego po lądowaniu na obcej planecie, gdzie rozgrywa się niemal cała akcja, opuszcza go i zaczyna eksplorować wyglądający gościnnie, choć bezludny teren. Pośród wysokich traw natrafia na pszenicę o kłosach wielkości dłoni. I tu słyszymy błyskotliwą rozmowę między trzema załogantami:
— To pszenica. Znam się. Jest stara, ale na pewno ją hodowano. Jaka jest szansa, że znalazłaby się tak daleko od Ziemi?
— Bardzo nikła.
— Kto ją zasadził?
Dziupla. Safe House
Niektóre miasta z anglojęzycznego świata mają swoje polskie odpowiedniki (vide Londyn, Filadelfia, Waszyngton), niektóre nie (Los Angeles, Birmingham, Glasgow, Phoenix). Wszystko zależy od utartego zwyczaju, nie ma tu reguły. Konia z rzędem temu, kto dociecze, dlaczego do grupy numer dwa tłumacz zaliczył południowoafrykańskie Cape Town. Nie było żadnych racji ku temu, by uparcie zostawiać je w oryginalnej formie.
Zatrzyj ślady
Z innym niż w przypadku Gallipoli fałszywym przyjacielem mamy do czynienia w filmie Zatrzyj ślady, opowiadającym o bezdomnym pomieszkującym gdzie popadnie z nieletnią córką. W pewnym momencie pomiędzy córką a ojcem wywiązuje się następująca rozmowa:
— Tato, Bóg stworzył żaby. Wiedziałeś o tym?— Kto tak twierdzi?— Ten pamflet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz